Pierwszy Nieobecny [najważniejszy]
09.V.2005, pon.

Czas nie gra tu żadnej roli. Nie wyznacza żadnych cezur, nie stawia granic, ani odmierza odległości. Tym bardziej nie zmienia intensywności odczuć. Tęsknię każdego dnia, myślę i wyobrażam sobie, czy lepiej, że Cię nie ma w ten sposób? Kiedyś wierzyłam, że łatwiej byłoby żyć wiedząc, że jesteś - choć daleko, ale obok. Teraz wiem, że to nieprawda. Twój brak odczuwam w każdym momencie, ale wolę, że brakuje mi Cię w taki sposób. Może to śmieszne, ale sen mnie do tego przekonał.
To nieprawda, że egoizm każe nam trzymać się człowieka i chcieć mieć go tylko dla siebie. Tęsknota nie może być egoizmem. Chciałabym pokazać Ci tyle rzeczy, tyloma pochwalić, tyloma podzielić. Widzieć, że jesteś ze mnie dumny, że stoisz za plecami i niczego nie muszę się bać, mój Drogi, Kochany Nieobecny. To takie oczywiste pragnienia, a tak niewyobrażalnie nieosiągalne. Nie, to nie niesprawiedliwość. To los, przeznaczenie. Ale boli tak samo.
Myślałam, że nie będę potrafiła z tym żyć. Potrafię - bo żyję. Czasem tylko przychodzą takie momenty, kiedy jest ciężej niż zwykle. Wtedy czuję słoność łez. I chcę się przytulić. Ale ludzie wokół mnie, choć równie mocno odczuwający potrzebę bliskości, podobnie jak ja boją się o nią zabiegać. Grają silniejszych niż są w rzeczywistości. Słabych świat zabija. Ja jestem taka sama.
Czasami zapominam, że możesz tak wiele i sama szamoczę się z problemami. A wystarczy zaufać i podzielić je na dwoje. A przecież wiem, że patrzysz, że myślisz, czuwasz i chronisz. Ciebie jestem pewna jak nikogo z pozostałych Nieobecnych. Czuję to. Dziękuję Ci za to. Kocham Cię.
11.V.2005, śr.
Wiem, jaka byłam, jestem i jaka powinnam być. Choć prawie pewna jestem, że przy Twojej obecności byłabym zupełnie kimś innym. Wewnętrznie.
Wiem, że Nieobecnych się idealizuje, wybiela i wynosi na niedościgłe piedestały. Ale cóż innego zrobić z Tobą, kiedy ja naprawdę nie pamiętam niczego złego. Zresztą chcę Cię wyróżniać. I chcę widzieć w tobie ideał. Chcę być do Ciebie podobna. Jakkolwiek. Podziwiam Cię. Niestety dopiero teraz. Moja ówczesna niedojrzałość nie pozwoliła w pełni pokazać Ci tego, co naprawdę czułam.
Często zastanawiamy się, czy poznałbyś to wszystko, co dookoła. Czy spodobałoby Ci się i czy uwierzyłbyś, że to możliwe.
06.VIII.2005, sob.
Tu nic się nie zmienia. Tęsknota wciąż ta sama. Odkryłam ostatnio, że pamiętam Twój głos, Kochany Nieobecny. I że nigdy go nie zapomnę. I uświadamiam sobie, że ona ona nawet go nie zna. To mnie zdruzgotało. Dreszcz po ciele..
18.VIII.2005, czw.
Znów mi Ciebie brakuje, Ukochany Mój Nieobecny. Okropnie. W każdej pojedynczej sytuacji zastanawiam się, co byś powiedział, co zrobił, jak zareagował. Czy skarcił byś dotkliwie, czy puścił płazem, jak zwykle? Ehh, gdybania ściętej głowy..

Drugi Nieobecny
#
[censored]#
Koniec. Definitywnie i raz na zawsze. Pewniej niż zwykle. Szczęśliwa.

Trzeci Nieobecny
09.V.2005, pon.

Może właśnie o mnie marzysz. Może wyobrażasz sobie czerń moich włosów i jedwab skóry. Może tęsknisz za chwilą, kiedy się wreszcie spotkamy i zostaniesz na zawsze. Spakuj walizkę, jestem gotowa. Głaszczę się po brzuchu, woda w czajniku się gotuje, a obiad stygnie. I usta stygną.
Tęsknię. Poczekam ile będzie trzeba.
11.V.2005, śr.
Wiesz, że znam już nawet ich imiona? Już w ogóle prawie wszystko wiem. I wszystko układa się coraz lepiej. Jestem coraz mądrzejsza, coraz bardziej poukładana (choć do ideału mi daleko i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek się do niego zbliżę). Ale staram się z całych sił. Kiedy będziesz już koło mnie, tak blisko, że już bliżej być nie można, ogrzeję się Twoim ciepłem, zarażę spokojem i zgodą ze światem. A ja dam Ci to wszystko, co szykuję od dawna. To co mam w sobie najcenniejszego.
Wiem, że będziesz potrafił mnie dogonić, przytulić, wysłuchać, próbować zrozumieć, pogładzić po twarzy i po prostu być ze mną.
28.VI.2005, wt.
Dogoń mnie wreszcie, bo oszaleję!!
06.VIII.2005, sob.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Więc już nie wyczekuję z niecierpliwością, a ze zrozumieniem przyjmuję kolejność rzeczy. Przynajmniej bardzo się staram. Fantastycznie będzie usiąść pod pnączami zielonych liści i opowiedzieć sobie nawzajem własne życia.. ehh, podsycam nieumiarkowanie.
18.VIII.2005, czw.
Zaczynam działać desperacko. A wszystko przez Ciebie, Kochany Nieobecny. Boję się, że prowokujesz mnie swoim niebytem. Boję się, że się zdradzę. Zaczynam szaleć. A w moim przypadku, obawiam się, nie wróży to nic dobrego.. Bądź wreszcie!
22.I.2006, nd.
Co, jeśli Cię nie ma?..

Czwarty Nieobecny
22.I.2006., nd.

Drogi Ukochany Nieobecny, piszę o Tobie po raz pierwszy. Nie dlatego, że zapomniałam. Powodem jest to, że nie traktuję Cię w kategoriach nieobecności. Bo choć nie ma Cię w moim życiu i nigdy nie było - mam tu na myśli wyłącznie fizyczny wymiar obecności - zawsze traktowałam Cię jak cząstkę siebie. Mojego serca. Zajmujesz tam całkiem prominentne miejsce. Kształt Twojego okna znam na pamięć. I nie było dnia, kiedy wychodząc, czy wracając do domu, żebym w nie nie spojrzała, choć ukradkiem. Wszyscy Cię znają, bo opowiadam im o Tobie, najczulej jak potrafię.
Przyznam Ci się, że kiedy nasze niezależne od siebie, ale jednocześnie biegnące w pewnym okresie bardzo równolegle, drogi się rozeszły, postanowiłam nie myśleć już więcej o Tobie. Nie tęsknić do Ciebie. I po prostu zapomnieć. Okno zostało. I już właściwie na dobre uwierzyłam, że moje postanowienie się spełniło. Wtedy pojawiłeś się znów i znów. I okazało się, że to wszystko nieprawda! Że ciągle pamiętam, czuję i.. Motyle w brzuchu. Niewiarygodne wprost.
Zastanawia mnie czy zauważyłeś mnie w ogóle. Więcej niż pewne, że kojarzysz mnie jako mnie. Ale czy zauważyłeś tak specjalnie, przez duże Z? Mam nadzieję, że się nie łudzę naiwnie - zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że moje szanse z roku na rok stygną - ale wydaj mi się, że patrzysz na mnie inaczej. Byłoby cudownie.
I to ostatnie spotkanie. Tak całkowicie niespodziewane i nierealistyczne. Mam już Twoje zdjęcie w telefonie, niejedno. I nie obchodzi mnie czy widziałeś, kiedy Ci je robiłam. To nawet zabawnie, gdyby tak było.
Czy Cię kocham? W pewnym sensie na pewno. Jesteś częścią mnie. Zawsze już tak będzie. Czekam na Ciebie, jak na męża, który zaginął podczas misji wojennej w odległym kraju i nikt poza mną nie wierzy już w Twoje ocalenie. Nawet ja sama zaczynam już tracić nadzieje, choć w głębi duszy wiem, że żyjesz.
Tęsknię. Do następnego fantastycznie niespodziewanego :*
13.IV.2006, czw.
Z Tobą najcieplej na sercu. Unforgetable.. fortunately.